Drzemka pod stołem

Podróże to super sprawa. Rozrywka, nowe doświadczenia, szersze horyzonty a i nauka planowania, logistyki, tolerancji. Jednak koszty podróży bywają spore, wszak w wielu europejskich krajach płacimy w euro, co w przeliczeniu na naszą rodzimą walutę nie wypada zbyt korzystnie. Z przyczyn zarówno ekonomicznych, jak i z czystej ciekawości, zajrzałam więc na portal Couchsurfing.

Moje wrażenia odnośnie przygody z couchsurfingiem, chociaż nie są jednoznacznie pozytywne, to na pewno brzmią "jest co wspominać".

Idea couchsurfingu polega, w dosłownym tłumaczeniu, na darmowych noclegach u kogoś na kanapie. 

W kilku krokach sprawa wygląda nastepująco:
1) Tworzymy swój profil na portalu Couchsurfing

2) Uzupełniamy profil, najlepiej dodać sporo szczegółów, aby inni użytkownicy mogli się o nas dowiedzieć jak najwięcej. Do dyspozycji mamy pola przeznaczone do opisu naszego hobby, filozofii życiowej, przygód, odbytych podróży, miejsca, które oferujemy potencjalnym gościom etc.

3) Możemy dodać swoje zdjęcie profilowe oraz inne zdjęcia do własnej galerii. Warto zamieścić zdjęcia oferowanego lokum - jeśli chcemy przyjmować gości.

4) Teraz wystarczy wpisać gdzie i kiedy chcemy się wybrać, a otrzymamy listę osób, które oferują noclegi w wybranej lokalizacji. Dostępna jest też liczba Couchsurferów, którzy poszukują noclegu w naszej okolicy.

5) Pozostaje nam wysłać wiadomości do wybranych osób i czekać na dopowiedzi.

Jedna rzecz, o której warto pamiętać - czytajcie komentarze Couchsurferów! Zwróćcie uwagę na ilość referencji, pozytywnych ocen itd. Przy takich przedsięwzięciach musimy wybierać mądrze.

A teraz krótka opowieść o moich przygodach z Couchsurfingiem :) Otóż zdarzyło mi się zarówno gościć przez kilka dni świetnego gościa z Tajwanu, jak i nocować przez dwie noce u gospodarza w centrum Brukseli.

Jakkolwiek z goszczenia Couchsurfera mam jednoznacznie dobre wpsomnienia, to już co do własnego pobytu jako Couchsurfer mam mniej pozytywne skojarzenia. 

Wspominam sytuację wciąż z dużym zdziwieniem. Trafiłam bowiem na "hosta", którego dziewczyna nie zgadzała się ani z ideą Couchsurfingu, ani z tym, by jej partner przyjmował u siebie w mieszkaniu takowych gości. W związku z tym, jako że na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem (opóźniony lot), z góry otrzymaliśmy zakaz korzystania z prysznica, bo jest to czynność zbyt głośna. Zrozumiałem, było przeciez późno. Poszliśmy spać z uczuciem hmm... niezbyt świerzym, ale przynajmniej zęby umyliśmy ;) Warto podkreślić, że lokalizacja, jak i sam apartament były bardzo atrakcyjne, co jest wielkim plusem. Mieliśmy przygotowaną kanapę jednosobową oraz posłanie na materacu obok/pod stołem jadalnym. Chcieliśmy spać razem, więc położylismy się oboje na materacu, co wspominamy do dziś jako sen pod stołem, całkiem fajna sprawa :) 

Wyjść z mieszkania musieliśmy przed 8, tak aby gospodarz zdążył przygotować śniadanie dla swojej dziewczyny i aby ona nie musiała zmagać się z traumą spotkania z nami. Tak więc, jako że budzik nie zadzownił, wstaliśmy o 7:45 i o 8 nas już nie było w mieszkaniu (mój własny osobisty rekord). Wrócić mogliśmy najwcześniej o 21 i tak też zrobiliśmy.

To wszystko mogłabym zaakceptować, w końcu każdy ma inne zwyczaje, nocujemy u kogoś za darmo, powinniśmy się dostosować. Jednak, rzecz jasna, to nie wszystko, to nie clue programu! Wieczorem, nasz zmieszany gospodarz oświadczył, iż niestety musi wręczyć nam list od swojej dziewczyny, która to oczekuje, abyśmy napisali też swoją odpowiedź. Przeczytaliśmy więc list zawieraj
ący słowa pogardy na temat naszego braku kultury osobistej i taktu, ośmieliliśmy się bowiem wejść do czyjegoś domu późnym wieczorem i nocować, dodatkowo być tam jeszcze na drugi dzień rano. Kartka A4 zawierająca naganę pod naszym adresem. Cóż... napisaliśmy, że życzymy jej i jej chłopakowi wszystkiego co najlepsze i serdecznie pozdrawiamy. Do dziś ciekawi mnie, kim była ta ukrywająca się przed nami niewiasta ;)

Niemniej jednak, szukając budżetowego noclegu podczas wczasów w Bolonii, ponownie weszłam na portal Couchsurfing. Przygoda z Couchsurfingiem jest bowiem przednia :)
W przypadku Bolonii, skorzystałam jednak w końcu z Airbnb - myślę, że z czystej ciekawości, a może też podświadomie obawiałam się powtórki z rozrywki... :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentownik - subiektywny przegląd prezentów świątecznych

Co to jest węgarek?

W sercu "urban jungle"