Dom bliżej lasu
Tak, to już! Dom bliżej lasu jest mój. Oczywiście nie tak bardzo dosłownie, bo o kwestii kredytu pisałam już ostatnim razem. Jestem jednak optymistką, kredyt kiedyś spłacę, maks. za 30 lat. Nie zmienia to skali mojej radości. Typowo po polsku, nie tak jak elastyczni Niemcy czy mobilni Amerykanie, chciałam mieć swój kawałek ziemi - gleby, a wniej pędraków, mrówek i upierdliwych, zjadających moje roślinki ślimaków. My w PL nie jesteśmy przyzywczajeni, aby zbyt często zmieniać miejsce zamieszkania, sam rynek mieszkaniowy nie pozwala nam też za bardzo na wynajem (o tym pisałam już tutaj, podczas mojego epizodu z najmem: "Cztery kąty a tyle wyzwań" ), dość mocno przywiązujemy się do idei posiadania własnych czterech kątów. Nie jestem w tym wypadku wyjątkiem. Okres oczekiwania na klucze do mojego "domu bliżej lasu" niemiłosiernie się dłużył. Po tajniacku sobie koło niego przejeżdżałam, ciesząc się, że była właścicielka ma słaby wzrok i nie widzi, że tam bywam. ...