W stronę fiordów i poczucia bezpieczeństwa

Z czym kojarzy się Wam Norwegia i Skandynawia? Może z Wikingami? Bezkresną zielenią i fiordami
lub z bezpieczeństwem ekonomicznym, elektrycznymi samochodami i reniferami? Jako że z historii zawsze byłam noga,
to wikingowie mnie nie zainteresowali, ale historię Norwegii zaczęłam zgłębiać wraz z książką “Hen. Na północy Norwegii” autorstwa Ilony Wiśniewskiej, którą postanowiłam przeczytać ze względu na swoją wycieczkę do Oslo i Tromso. Jednak mój głód wiedzy nie został zaspokojony jedną książką i kilkudniową wyprawą za Koło Podbiegunowe. Co rzadko się zdarza, po powrocie sięgnęłam po kolejną pozycję w temacie. A to dlatego, że oprócz całego bogactwa i piękna przyrody, w Norwegii zafascynowały mnie przede wszystkim aspekty społeczne. Dlatego też moja dusza socjologa skakała z radości, gdy natknęłam się na reportaż Macieja Czarneckiego pod wiele mówiącym tytułem “Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym”.


 "Niepoprawni marzyciele i perfekcjoniści osiągnęli wreszcie to,
o czym marzyli Bjornson i Nansen: stworzyli system niemal idealny,
chwalony za równowagę między rozbudowanym sektorem publicznym
a kapitalizmem, gwarancjami wolności osobistej a komunitaryzmem,
silną tożsamością a otwartością na innych - "skandynawski raj",
o którym Michael Booth pisał z lekką tylko ironią."
Reportaż skupia się na zagadnieniu, jakim jest ingerencja państwa w wychowanie dzieci w Norwegii oraz, co bardziej kontrowersyjne, odbieranie dzieci ich biologicznym rodzicom i oddawanie młodocianych pod opiekę rodzin zastępczych. Autor nie poprzestaje jednak na jednostronnym opisie  emocji mniej lub bardziej pokrzywdzonych rodziców. Otrzymujemy wszechstronne, wykorzystujące wszelkie dostępne źródła spojrzenie na problem. Mamy tu więc krótkie, acz treściwe relacje na temat poszczególnych przypadków, wypowiedzi rodziców biologicznych, dane statystyczne ale też opinie ekspertów, urzędników norweskich i osób na rozmaite sposoby związanych z tematem.

Szeroko omawiana jest w książce kwestia polskiej emgiracji. To na bazie doświadczeń Polaków mieszkających w Norwegii napisany został ów reportaż. Zahaczymy więc o takie wątki, jak problemy z asymilacją naszych rodaków w obcym kraju, niezgodności kulturowe, trudności małżeństw mieszanych, ale i tych całkowicie polskich. Poznamy osoby, które nie odnalazły się w kraju skandynawskim i wróciły do Polski, jak i takie, które po dziś dzień bardzo sobie chwalą możliwość mieszkania na samej północy Europy. Moim zdaniem, obraz emigracji nie napawa jednak tutaj optymizmem, więc podtrzymuję opinię, że południe Norwegii byłoby dla mnie wymarzonym miejscem do zamieszkania, pod jednym, jakże drobnym warunkiem, iż urodziłabym się Norweżką (najlepiej z dziada pradziada). W innym razie - mimo mojej jasnej karnacji i zamiłowania do niskich temperatur -  nie ma opcji.
Duże wrażenie robi, przede wszystkim, dążenie autora do obiektywizmu oraz przedstawienia wszelkich opinii - tych przeciwko odbieraniu dzieci, ale także tych, które mogę świadczyć zdecydowanie na korzyść takiego procesu. Początkowo nie wierzyłam, że temat może zostać potraktowany z tak dużym wyczuciem, podkreślając rozmaite niuanse, jak również socjologiczne, polityczne i historyczne możliwe przyczyny powstania takiego, a nie innego systemu. Autor zanurkował tutaj wgłąb norweskiej mentalności, opisał skąd bierze się norweski dobrobyt, spojrzenie na świat, ideały i dzięki temu postępowanie Norwegów staje się dla nas, jeśli nie bliższe, to na pewno bardziej zrozumiałe. Oczywiście zrozumiałe tylko do pewnego stopnia, bo i w tej książce wspomniane jest prawo Jante - przytaczane w ostatnim czasie często ze względu na najnowszą książkę Filipa Springera "Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz" - co do którego mamy w naszym kręgu kulturowym poważne obiekcje, być może nawet słuszne.
Każdy socjolog przyzna jednak, że fundamentalną role w badaniu zjawisk społecznych pełnią dostępne źródła, a z tymi w przypadku tak delikatnych tematów nie jest łatwo. Dlatego mimo dążeń autora do obiektywnego ukazania zagadnienia, nie sposób uzyskać wrażenia pełnej bezstronności. Co oczywiste, chętniej wypowiadają sie osoby, których dotknęły prawdziwe niesprawiedliwości (często wręcz tragedie), aniżeli te, które zostały potraktowane sprawiedliwie. Chętniej mówimy o tym, co spotkało nas złego, a tym dobrym czy neutralnym rzadko się chwalimy. Dlatego też, prezentowane historie bywają szokujące a całość książki porusza, robi wrażenie na wrażliwym czytelniku, także dzięki umiejętnemu zestawieniu rozdziałów (a więc i historii w nich zawartych).
Warto przeczytać, włączyć krytyczne myślenie i zastanowić się nad wszelkimi “za” i “przeciw” w stosunku do instytucji tzw. państwa opiekuńczego.



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentownik - subiektywny przegląd prezentów świątecznych

Co to jest węgarek?

W sercu "urban jungle"