Przedślubne zmory

Nieodłącznym elementem przygotowań do ślubu są atakujące i wszechobecne wątpliwości. Ataki są czasem zmasowane, czasem bardzo subtelne. Bywają niespodziewane i takie do przewidzenia. Przychodzą z wewnątrz albo w ramach tzw. niedźwiedziej przysługi. Jedne osaczają Cię długo i skutecznie, aż w końcu przedrą się do centrum dowodzenia, inne przechodzą tylko obok i nieśmiało zerkają w Twoją stronę. Wątpliwości jest cała masa i są zupełnie naturalne. Na filmach widziałam, że czasem mają charakter zdrowo działającego instynktu samozachowawczego i rzeczywiście skutkują odwołaniem wcześniej podjętych decyzji, ale na żywo spotkałam się z taką sytuacją tylko raz. Częściej jednak wątpliwości nagle przychodzą i równie szybko znikają, skłaniając może do głębszej refleksji, ale nie czyniąc poważnych szkód.

Należę do osób, które przejmują się wieloma kwestiami i sporo myślą, zastanawiają się, próbują przewidzieć co się może stać. Pojawiające się w głowie scenariusze w stylu popularnej kreskówki "Happy Tree Friends" to u mnie norma. W związku z tym, oczywiście, męczy mnie wiele, mniej lub bardziej uzasadnionych wątpliwości.

1) Czy to odpowiedni moment?

Wątpliwość numer jeden na wielu listach przedślubnych. Jest bardzo mała, nie daje się za bardzo we znaki. Czasem tylko objawia się w podejmowaniu niezbyt przemyślanych działań w celu tzw. korzystania z czasu panieńskiego, który niebawem dobiegnie końca. Jako że nigdy moje działania nie były zbyt szalone ani maksymalnie nieprzemyślane, tak jest i teraz. Ryzyko owszem, ale w mocno ograniczonym wymiarze, przypuszczam że ślub nie zrobi tu dużej różnicy. Małżeństwo w moim odczuciu jest słusznym krokiem, a mój wiek ku temu - całkiem w sam raz. 

2) Czy istnieje życie po ślubie?

Trudno mi uwierzyć w to, że gdy przygotowania weselne dobiegną końca, powiemy sobie "tak" i minie także weselna impreza, wówczas będę żoną i życie toczyć się będzie dalej, w zasadzie bez większych zmian. Obecnie, przygotowania są tak pochłaniające, że nie zdaję sobie sprawy, jak szybko minie ten jeden dzień. A potem... właśnie, potem też ponoć będziemy sobie dalej żyli, będziemy dzielić te same radości i problemy, zmagać się wspólnie z codziennością.Tak słyszałam...

3) Czy zdążymy z wszystkim na dzień ślubu?

Wszyscy, którzy organizują lub organizowali swoje wesele, doskonale wiedzą, że trudno jest wszystko ogarnąć. Tutaj nie potrzeba komentarza.

4) Czy goście dopiszą i będą się dobrze bawić?

Oczywistym jest, że nie da się, mówiąc kolokwialnie, dogodzić wszystkim. Mimo to, bardzo staram się i zależy mi na tym, aby zaproszeni goście chcieli mi towarzyszyć w tym dniu i żeby był on dla nich pełen radości. Dla wszystkich, bez wyjątku; nie wiem czy to realne, ale chciałabym tego. Wciąż przekonuję się jednak, że moje starania i ogromny wkład pracy by wszystko pozałatwiać, poukładać, zorganizować to jedno, a życie to drugie. Nie nad wszystkim mam kontrolę, pewne kwestie muszę odpuścić. W tym przypadku organizacja ślubu to nauka pokory i akceptacji.

5) Czy nie przewrócę się/nie potknę się idąc do ołtarza oraz podczas pierwszego tańca?

Myślę, że w pełni zrozumiałe. Będzie okazała suknia i będą buty na obcasie oraz wiele par oczu zwróconych w moją stronę. W obu przypadkach liczę na silne ramię towarzyszących mi wówczas mężczyzn - najpierw taty prowadzącego do ołtarza, a następnie męża, z którym będę tańczyć.

6) Czy organizacyjnie i technicznie wszystko pójdzie dobrze?

Tutaj zaliczam kwestię np. dotarcia na odpowiednią godzinę na mszę. Czy nikt się nie spóźni; czy goście bez problemu dotrą do hotelu i trafią do kościoła; czy znajdą swoje miejsca oznaczone na sali; czy w odpowiednim momencie wejdą do kościoła; czy konfetti wystrzeli w prawidłową stronę (znam przypadki, że tuby z konfetti były odpalane w dół i wszystko lądowało od razu na ziemi).

7) Na koniec najważniejsza wątpliwość, z którą spotykamy się dość często - pytanie o odpowiedniego partnera, przyszłego Męża. 

W pełni rozumiałam taką wątpliwość, oczywiście dopóki nie zaręczyłam się z moim przyszłym mężem. Zastanawiałam się, jak to będzie z tym ślubem, skąd będę wiedziała, że to właściwa osoba i jak ten człowiek sprawdzi się podczas ślubu i wesela oraz w całym dalszym życiu. Ostatniej kwestii oczywiście nadal nie wiem, bo jakże bym mogła to z góry wiedzieć. Jednak już dawno nie mam wątpliwości, dotyczących wyboru odpowiedniej osoby. Tego wyboru akurat jestem pewna, tak samo jak podejścia mojego Narzeczonego do samej sprawy ślubu i wesela. Mamy podobne poglądy i oczekiwania, nie będzie więc trudne, żeby sprostać nawzajem swoim wymaganiom. Dobrze, że spotykając odpowiednią osobę, oprócz ogromu pracy wkładanego w kształtowanie związku, są też rzeczy, które przychodzą całkiem naturalnie.

Po przemyśleniu wszystkich powyższych wątpliwości rzuca się w oczy, że przejmujemy się wieloma nieistotnymi kwestiami. Sprawy techniczne, perfekcjonizm, wymarzona sukienka... to wszystko ważne, ale tak naprawdę nic nie zadziała, jesli nie jesteśmy siebie nawzajem na 100% pewni. Natomiast, kiedy mamy pewność, że możemy na siebie liczyć, że każde z nas prawidłowo ocenia priorytety i oboje wiemy, co jest najważniejsze, to tak naprawdę niczym innym nie musimy się już tak bardzo przejmować. Gdy tylko przychodzi taka pewność, wszystkie inne wątpliwości stają się naprawdę mało istotne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentownik - subiektywny przegląd prezentów świątecznych

Co to jest węgarek?

W sercu "urban jungle"