Cztery kąty a tyle wyzwań

Na rynek mieszkaniowy w Polsce narzekają wszyscy. Narzekam i ja. W miarę wydłużającego się czasu najmu, coraz bardziej mi szkoda nas wszystkich, którzy wynajmujemy mieszkanie aby mieć gdzie mieszkać.

Ekonomiczne przyczyny takiego a nie innego stanu rzeczy są mi mniej więcej znane, co nie zmienia faktu, że i tak odczuwam wielką niesprawiedliwość, kiedy przychodzi mi płacić rachunki a z mojego konta znika jedna-trzecia miesięcznej wypłaty ( calutką 1/3, chociaż opłaty dzielę razem z drugą osobą...). Jednakże mam jeszcze większą ochotę narzekać, gdy zastanowię się jakie warunki otrzymujemy za te, dla mnie i moich znajomych naprawdę duże pieniądze.


Na swoim mieszkam od czerwca 2014, czyli już prawie rok. Wynajmuję mieszkanie 37 metrów kwadratowych w centrum miasta. Wieżowiec ma szczęśliwe, typowe 13 pięter, ale windy działają całkiem fajnie. Mają duże lustra i często robię sobie "elevator selfie". Nigdy nie jest cicho, bo nieopodal znajduje się główne rondo i ruchliwa trasa szybkiego przejazdu wszelkiej maści pojazdów. W sobotę ludzie chodzą ulicami i krzyczą, co dokłada nam hałasu. Najgorszy hałas to jednak sąsiad "z góry". Staruszek cierpi na bezsenność. O każdej porze dnia i nocy, średnio co godzinę, słyszę "człap, człap, człap", po czym ziomek podchodzi do firanki i ją poprawia głośnym "szuuuuu, szuuuu". Wtedy ja, mimo że śpię, staję na baczność... Odgłos zaciąganej firanki to najgorszy odgłos jaki istnieje.


Kilka miesięcy temu wybił cały pion, czytaj: zalało nam calutki sufit rdzawożółtą cieczą, która utworzyła dorodny zaciek. Na odszkodowanie czekaliśmy następne kilka miesięcy ale nie dotarło. Odmalowaliśmy we własnym zakresie, na tyle na ile się dało. Mój pomysł ze stworzeniem fresków na suficie nie przeszedł, mamy więc kolorowy, biało-kremowy sufit.

Pralka za każdym praniem niemal wybucha. Przynajmniej tak brzmi, jakby coś wybuchało i wtedy zajmuje mi chwilę, zanim zorientuję się, że to tylko pralka i nic złego się nie dzieje. Najwyżej wszechobecne rybiki lekko sobie tam w łazience podskakująPo upraniu pościeli rozwieszanie mam juz fajnie opanowane. Nie mam balkonu, dlatego otwieram drzwi sypialni i rozkładam małą suszarkę. Jeden koniec prześcieradła zahaczam o suszarkę, a drugi o drzwi i się suszy. W przypadku większej partii prania majtki do wysuszenia rozwieszam na drzwiczkach otwartych szafek w salonie. 

Ostatnio wyszły sprężyny z materaca. Materac zastaliśmy już na mieszkaniu, był mocno używany, ale cóż zrobić. Niestety rany cięte na łokciach zmusiły nas, aby napisać do naszej "Pani Właścicielki", obecnie mieszkającej w USA. Pani pozwoliła nam kupić nowy materac i odliczyć jego cenę od miesięcznego haraczu, jaki od nas pobiera. Ucieszyłam się. Szczęście trwało jednak tyle, ile zajęło mi doczytanie maila do końca. Na końcu jest napisane, że cena materaca ma nieprzekroczyć 300 polskich złotych. A łóżko jest duże, małżeńskie. Żegnaj nowy materacu...


Własnym sumptem odmalowaliśmy także ściany, wymieniliśmy połamaną deskę klozetową, zasylikonowaliśmy przeciekający brodzik, uszczelniliśmy cieknący zlew w kuchni. Ciast nie piękę, bo piekarnik słabo działa, a ja cały czas nie mogę się zebrać do walki z życiem, które w nim wręcz tętni a powstało z resztek jedzenia pozostawionych przez poprzednich lokatorów. Połamanych rolet nie udało się naprawić, ćwiczymy więc ekshibicjonizm. 


Mimo to cieszę się, że mieszkam tam, gdzie mieszkam. Mogłam wbić gwoździa w nieswoją ścianę, zawiesić obrazek i nie zostać okrzyczaną przez moją Panią Właścicielkę. Nie wszyscy najemcy tak mogą, wiem to przecież doskonale. A mówiąc serio, na swoim jest swoboda, centrum miasta, ulubiony współlokator. Pewnie wiele osób nawet na takie warunki nie może sobie pozwolić, więc doceniam to, co mam. Jedynie kiedy obije mi się o uszy, jakie mieszkania można wynająć w Berlinie, Strassburgu itd. mam takie niefajne poczucie niesprawiedliwości, nad którą wole się jednak nie zastanawiać. Nie zastanawiać, ponieważ następnym etapem jest nasz typowo polski kredycik. Inaczej u nas nie da rady.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentownik - subiektywny przegląd prezentów świątecznych

Co to jest węgarek?

W sercu "urban jungle"