Mistrzynie (?) kryminału obyczajowego
Kryminał, szczególnie ten pochodzenia skandynawskiego, to niezwykle nośny temat. Mamy na rynku sporo naprawdę dobrze napisanych i ciekawych pozycji. Dzięki owym poczytnym książkom zapanowała moda, tudzież masowe tłumaczenia na język polski, skandynawskich kryminałów. Tak też pojawiła się seria "Mistrzynie kryminału obyczajowego", z której miałam okazję przeczytać tom pierwszy - "Niewidzialny" autorstwa Mari Jungstedt.
Książka średnia - tak bym ją określiła. Jeśli macie w kolejce kilka innych propozycji, to za nią się nie zabierajcie, bo szkoda czasu. Fabuła oscyluje wokół seryjnego mordercy oraz perypetii życiowych ofiar, śledczych oraz dziennikarzy. Krótko i powierzchownie "nadgryzione" są skomplikowane wątki psychologiczne, razem z profilem psychologicznym mordercy.
Opowieść rozpoczyna się śmiercią młodej kobiety, która szybko okazuje się pierwszą z całej serii. Poznajemy śledczego Knutasa i urywki jego życia małżeńskiego. Głowimy się nad nieudolnością grupy dochodzeniowej. Trudno bowiem powiedzieć czy to celowy zabieg autorki, ale czytelnik rozpoznaje mordercę już w pierwszych 3 zdaniach, gdy postać ta pojawia się po raz pierwszy w książce. Policji natomiast, idzie znacznie bardziej opornie. Jest wprawdzie cień satysfakcji pod tytułem "Ha, od początku wiedziałem/wiedziałam kto jest mordercą", ale też pewne rozczarowanie "Tyle czytania a rozwiązanie takie proste".
Sporo w tej książce mowy o złych stosunkach dorosłych już dzieci ze swoimi rodzicami. Trochę tak, jakby wszyscy byli przez nich skrzywdzeni, mimo że żadnej krzywdy nie doświadczyli. Zwraca się uwagę na psychologiczną stronę rodzicielstwa i to, jak z wiekiem rozchodzą się ścieżki dojrzewających dzieci i ich rodziców. Niemal każdy z bohaterów cierpi z tego powodu, czy są to ofiary morderstw, czy morderca, czy dziennikarze. Nie będę jednak sprawdzać na ile jest to charakterystyczne dla pisarstwa Jungstedt.
Myślę, że "Niewidzialny" to jedna z tych książek, które straciły bardzo wiele przy okazji tłumaczenia na język polski. Pojawia się bardzo dużo błędów składniowych i stylistycznych. Pozycja ta, sama w sobie, napisana jest nieskomplikowanym językiem, zdania są raczej dosadne. Mimo owej prostoty, czytelnik ma wrażenie, że niektóre z nich były tłumaczone w translatorze Google - wyglądają tak sztucznie i nieskładnie (przy całym szacunku dla jakże cennego narzędzia, jakim jest translator wujka googla).
Komentarze
Prześlij komentarz